piątek, 29 maja 2015

GARNIER OLIA 3.0 i 4.15 recenzja + zdjęcia schodzenia z blondu.

 Hej :)

W poszukiwaniu recenzji przeczesałam Internet wzdłuż i wszerz, wszystkie filmiki  jakie były dostępne na YU, wpisy na blogach itp. Ucieszona dobrymi recenzjami postanowiłam, że zafarbuje włosy sama w domu (głównie chodziło mi o pokrycie prześwitującego blondu, który powychodził w niektórych miejscach )
 Na swoją długość włosów kupiłam dwie farby w odcieniach: 4.15 i 3.0
Zabrałam się do roboty :)



1 opakowanie farby zawiera: 

- Tubkę kremu utleniającego - 60ml

- Tubkę z kremem koloryzującym - 60ml

- Maskę do włosów - 40ml 

- Parę rękawiczek

- Instrukcję obsługi 
 
Pojemność: Krem utleniający – 60g, krem koloryzujący – 60g, maska do włosów – 40ml.
 
Zapach: Jak na farbę mile mnie zaskoczył. Nie był drażniący, wręcz przeciwnie, dosyć przyjemny
 
  Do pokrycia całej długości spokojnie wystarczylaby mi jedna farba, ale i tak chciałam dwa kolory.


Pierwsze co zrobiłam to rozczesałam dokładnie włosy i zabrałam się za szykowanie farby.
Do pojemniczka wlałam krem utleniający z kremem koloryzującym i wstrząsnęłam dokładnie, po chwili kolor był jednolity i gotowy do aplikcji.
*Nie mieszałam dwóch farb razem, ciemniejszą farbę (odcień 3.0 czyli soft black) położyłam na odrosty i na wysokości do ucha, a od ucha w dól ten drugi odcień ( 4.15 czyli iced chocolate)
Pierwszą farbę nałożyłam na 10 minut, po upływie tego czasu przygotowałam kolejna farbę i zaaplikowałam na długość włosów, odczekałam 15 minut i wszystko dokładnie spłukałam. Nie chciałam trzymać dłużej bo bałam się, że wyjdą mi czarne, a tego bym nie chciała :)
W pierwszej chwili trochę się przeraziłam takiego ciemnego koloru farby na włosach.
Spłukiwałam włosy do momentu aż przestanie spływać z nich brudna woda, odsączyłam z nadmiaru wody i nałożyłam obficie odżywkę dołączoną do zestawu na 15 minut. Spłukałam dokładnie i zabrałam się za suszenie po ówczesnym zabezpieczeniu.
Suszyłam chłodnym nawiewem i czekałam za efektem...

Już podczas mycia głowy szamponem Aussie zaobserwowałam, że włosy nie są splątane i przesuszone ( jak często bywa po farbowaniu) nie miałam żadnych problemów z rozczesaniem, a kolor ukazał mi się piękny, w bardzo naturalnym odcieniu. Włosy były miękkie, sypkie, dobrze się układały i pachniały odżywką. ! I do tego mega błyszczą. Nie widać także żadnych uszkodzeń, chociaż nie jest to możliwe,by ich nie było wcale, w końcu farbowanie włosów to nie zabieg odnawiający :)
 
Nie udało mi się zrobić zdjęcia od razu po farbowaniu, ale pokaże Wam zestawienie kilku zdjęć od początku mojej kariery, tak wyglądało przejście z blondu :
 

Lipiec 2014
 
Luty 2015
 
Luty 2015
Marzec 2015
Kwiecień 2015
Maj 2015
 
Tak wyglądają efekty po czterech miesiącach schodzenia z paskudnego blondu i ogólnej poprawy włosów :)
Mam nadzieje, że będzie to dla Was motywacją!
 
Pozdrawiam
Dayana :)
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu

Strona glówna